wtorek, 25 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 14

Mariusz
Siedzę przed telewizorem pod kocem i popijam ciepłą herbatę z sokiem malinowym, marząc o byciu zdrowym. Na szczęście kolejne dawki antybiotyku pomogły mi na tyle, że za trzy dni w meczu z Delectą będę mógł grać. Teraz pozostaje mi obserwowanie zmagań mojej drużyny z Jastrzębskim Węglem w telewizji.
            Byłoby mi łatwiej, gdyby Lilka spędzała ten wieczór ze mną, ale ona obiecała Rafałowi pomoc w barze, zakładając, że i tak nie będzie mnie dzisiaj w mieszkaniu. Nie mogę mieć jej tego za złe, przecież nie wymagam od niej siedzenia i czekania na mnie w każdej chwili. Cieszę się, że ponownie znalazła z Makowskim wspólny język, o który mnie jest wyjątkowo trudno, bo barman w ogóle nie chce ze mną rozmawiać, a jeśli już jest do tego zmuszony, posyła mi spojrzenia pełne chęci prześwietlenia mojej duszy.
            Od początku nie mam dobrych przeczuć, jeśli chodzi o mecz, ale proszę Boga, by było to tylko takie moje przewrażliwienie. Nic z tego, po raz kolejny w przeciągu dwóch tygodniu ponosimy porażkę w starciu z drużyną ze Śląska. Czekam na telefon od chłopaków z drużyny, żeby podnieść ich jakoś na duchu, ale nim odnoszę wrażenie, że już mają chwilę wolnego, słyszę przekręcanie kluczyka w drzwiach. Nie mam nawet siły, żeby się podnosić i witać Lilkę w progu, więc posyłam jej ciepły uśmiech dopiero wtedy, gdy wchodzi do salonu. Nie przebiera się nawet w luźniejsze ubrania, od razu siada obok mnie i pozwala mi na wtulenie głowy w zagłębienie jej obojczyka.
            - Widziałam, że przegrali... - zaczyna, błądząc palcami pomiędzy moimi włosami. - Ale pomyśl, może to pozwoli wam na więcej treningów, będziecie mogli wygrać następne spotkania i wspiąć się na górę tabeli. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
            Odsuwam się od niej i chwilę spoglądam w jej czekoladowe tęczówki, w których maluje się współczucie. Liliana jest jedną z niewielu osób, których oczy zdradzają tak wiele, ale zarazem tylko kilka osób potrafi to dostrzec. Dziewczyna stara się dodać jeszcze kilka podnoszących na duchu powiedzeń, ale przerywam jej w połowie zdania i ją całuję.
            Tego właśnie potrzebowałem - zatracenia się w Lilce. Długo nie posiadałem osoby, która pozwoliłaby mi na zapomnienie o otaczającym mnie świecie, a teraz mam Lilkę. Delikatnie muskam jej usta, ciągle poznając fakturę oraz smak jej warg. Z każdą mijającą chwilą w jej towarzystwie jestem coraz bardziej pewny, że dobrze robię, angażując się w związek z nią.
            Cały wieczór przytuleni oglądamy stare filmy z mojej kolekcji, choć w niektórych znamy dialogi i wygłaszamy je razem z bohaterami. Gdy robi się już późno, pozwalam Lilce pierwszej się wykąpać, a kiedy słyszę szum wody w łazience, wykręcam numer Winiarskiego.
            - Cześć. - Słyszę po drugiej stronie. Michałowy głos brzmi, jakby ktoś umarł.
            - Winiar, nie przejmuj się. Co ma być, to będzie. Teraz musimy się skupić na meczu z Delectą, opuścić na Jastrzębski kurtynę milczenia - staram się jakoś poprawić humor mojemu przyjacielowi, ale po jego prychnięciu stwierdzam, że mi to raczej nie wyszło.
            - Kiedy to my staliśmy się zespołem, na którym można sobie nabić punktów? Przecież przez tyle czasu byliśmy potęgą, Maniek! Nas wszyscy się bali, a nie my wszystkich! Ten sezon jest straszny. Połowę z nas męczą kontuzje, ty masz problemy z żoną, w środku sezonu wymieniają nam skład, a teraz na dodatek masowo przegrywamy mecze. Co jeszcze? - pyta zdenerwowany.
            Chcę go pocieszyć, ale sam nie wiem jak. Michał ubrał w słowa wszystkie myśli, które kotłują się w mojej głowie. Jako kapitan Skry mam jeszcze większe wyrzuty sumienia i nie potrafię pogodzić się z tym, co się dzieje. Staram się jakoś wytłumaczyć Winiarskiemu, że to może być chwilowe załamanie, które przecież zdarza się nawet najlepszym. Musimy podejść do meczu w Bydgoszczy zupełnie inaczej, skupić się na swojej grze, nie pozwolić przeciwnikom wpaść w swój rytm. Winiar co jakiś czas potakuje, a potem przechodzimy już na inne tematy: pytam Michała, jak Oliwier, co u Dagmary. Czuję przemożną ochotę opowiedzenia mu o Lilce, ale wiem, że nie mogę.
            Nagle czuję czyjeś usta na swojej szyi, a kątem oka widzę rude włosy łaskoczące mnie po ramieniu. Przepraszam Michała i kończę rozmowę, ze śmiechem ciągnąc Lilkę na swoje kolana.
            - Nie chciałam ci przerywać - śmieje się, kiedy całuję ją w czoło.
            - Jasne, a co to miało na celu? - pytam, demonstrując, o co mi chodzi.
            - Rozproszenie cię - odpowiada, zrywając się szybko i umykając do swojego pokoju przed moimi długimi palcami, którymi zacząłem łaskotać ją po żebrach.
            W łazience znów nachodzi mnie zły humor. Wychodzę spod prysznica i udaję się do Lilki, która brzdąka na gitarze. Podnosi wzrok znad strun, ale macham ręką, by sobie nie przeszkadzała. Kładę się obok niej na łóżku, wpatrując w jej skupioną twarz. Gra kilka piosenek, a następnie odkłada instrument do pokrowca i kładzie się obok mnie na plecach. Pozwala mi na owijanie swoich włosów wokół moich palców, a ja wykorzystuję to i opieram brodę o jej ramię.
            - Co jest, Maniek?
            - Przy tobie czuję się spokojniejszy, pewniejszy siebie. Wszystko, co złe, przy tobie traci znaczenie i ustępuje miejsca pozytywnym cechom. Stałaś się światełkiem w moim życiu, wiesz? - Chwilę wpatruję się w jej oblicze, a gdy nie widzę żadnej reakcji, zaczynam się obawiać, więc siadam i opieram się o ścianę. - Zabrzmiałem zbyt banalnie i słodko? - Marszczę brwi. - Przepraszam, jeśli cię przytłaczam, ale to tak...
            Dziewczyna nie pozwala mi na dokończenie wywodu, bo przytula się do mnie mocno.          - Cieszę się, że mam kogoś takiego jak ty.
            Kamień spada mi z serca, a czuję się jeszcze lepiej, kiedy zostaję z Lilką na noc, bo z chęcią przystaje na moją prośbę. Zasypiam wyjątkowo szybko, a taką możliwość daje mi tylko ten przyjemny ciężar Ostrowskiej, który czuję na swojej klatce piersiowej.
            Trenuję w pełnym wymiarze, co daje mi się trochę we znaki, zważając na zmęczenie organizmu po antybiotyku. Obiecuję sobie i Lilce, że odpocznę bardziej po spotkaniu w Bydgoszczy, ale chyba obydwoje wiemy, że wcale tak nie będzie. Żegnam się z dziewczyną w mieszkaniu, bo nie mogę narażać nas na wścibskie oczy bełchatowskich mieszkańców.
            W autokarze dopisują nam dobre humory, wszyscy bawimy się przy dźwiękach dochodzących z radia, gramy w karty albo jakieś gry planszowe, opowiadamy sobie dowcipy. Staramy się odciąć psychicznie od meczów, które już miały miejsce, by skupić się wyłącznie na Delekcie.
            Spotkanie rozpoczynamy nieźle, bo pierwszego seta wygrywamy dużą różnicą punktów. Czujemy, że możemy wygrać, nareszcie przerwać złą passę. Moja dyspozycja może nie jest najlepsza, bo wciąż odczuwam skutki choroby, ale to kontuzja Winiara zupełnie niszczy nasze morale. Po raz kolejny w tym sezonie widzę zwijającego się z bólu przyjaciela, a moje serce zaczyna bić jak oszalałe. W Częstochowie, podczas meczu charytatywnego, najpierw zupełnie mnie zmroziło, a dopiero potem dotarło do mnie, co się stało. Tym razem już w momencie upadku Michała czuję, że ogarnia mnie przerażenie. Nawrocki mówi, że Winiarskiego od razu biorą na prześwietlenie nogi, a my wracamy do gry. Pod koniec spotkania Michał siedzi już za bandami, spoglądając smutno na kolejną porażkę naszego zespołu.
            W drodze powrotnej żaden z nas nie ma ochoty na zabawę. Siedzimy w małych grupkach i roztrząsamy wszystko, co się stało. Ja zajmuję miejsce obok Winiarskiego, który po tabletkach przeciwbólowych ma najlepszy humor z nas wszystkich.
            - Z kim tak ciągle piszesz? - pyta nagle, starając się zajrzeć mi przez ramię.
            Momentalnie blokuję ekran, żeby nie zobaczył, że od kilku godzin wysyłam wiadomości do Lilki, a ona mnie pociesza i stara się podnieść na duchu, zmotywować do posiadania lepszego humoru.
            - No, przyznaj się! - Trąca mnie łokciem z szerokim uśmiechem. - A może romansujesz z naszą Lilką i dlatego nie chcesz się przyznać? - Porusza zabawnie brwiami.
            - Cicho bądź - syczę, żeby przestał krzyczeć na cały autokar, ale to Michała rozbawia jeszcze bardziej, przez co śmieje się głośno. Mam ochotę zawołać Nawrockiego i nawtykać mu za to, że pozwolił dać Winiarowi jakieś tabletki, ale, ku memu zdziwieniu, Misiek ścisza głos.
            - To co, powiesz mi, o co między wami chodzi? - szepcze do mojego ucha.
            Posyłam mu spojrzenie pełne gromów i informuję go, że jesteśmy z Lilką przyjaciółmi, a teraz piszę z tatą na temat kolejnej wizyty w Wieluniu. Zaczynam się rozwodzić na temat tego, co ojciec proponuje, dlaczego się waham i kilku innych spraw na tyle wiarygodnie, że Winiarski prycha pod nosem.
            - A ja liczyłem na jakieś ciekawostki!
            - Przeliczyłeś się. - Wzruszam ramionami, posyłając mu uśmiech.
            Zmęczenie i kontuzja dają się Michałowi we znaki, bo po chwili zasypia oparty o szybę, a ja mogę w dalszym ciągu wymieniać wiadomości z Lilką. Nie męczę jej jednak do końca podróży, bo kiedy zaczyna się robić późno, rozkazuję jej iść spać. Dziewczyna prosi mnie jeszcze, żebym obudził ją, gdy tylko wrócę, ale ja wiem, że tak czy siak zobaczy mnie dopiero rano.
            Kątem oka spoglądam na śpiącego Winiarskiego. Jest moim najlepszym przyjacielem od wielu lat, a okłamuję go w tak ważnej dla mnie sprawie. Ufam mu i wiem, że nikomu nie powiedziałby o mnie i Lilce, ale nie jestem pewny, czy to odpowiedni moment na takie wyznania. Jeszcze niedawno nie wyobrażałem sobie chwili, w której przestanę walczyć o Paulinę, a teraz w zupełności wystarcza mi fakt, że mam obok siebie Lilkę. Nawet do mieszkania wracam chętnie, wiedząc, że jest w nim ktoś, kto czeka na mnie z utęsknieniem. Cicho wciągam walizkę przez próg, zdejmuję kurtkę i odświeżam się w łazience. Dopiero przebrany w ubrania, w których zazwyczaj śpię, zaglądam do pokoju Ostrowskiej. Dziewczyna leży skulona w kłębek i śpi z telefonem przy głowie. Stąpam uważnie, żeby jej nie obudzić, zabieram komórkę, by odłożyć ją na parapet i kładę się obok niej. Obejmuję ją jedną ręką, a po chwili zasypiam, otulony jej zapachem.

Liliana
Otworzywszy oczy, dostrzegam leżącego obok mnie Mariusza, który bacznie mi się przygląda, posyłam mu szczery uśmiech, a on w zamian łączy nasze usta w czułym pocałunku. Za każdym razem, gdy to robi, czuję, jak topnieje kawałek lodu, którym okryłam swoje serce dwa lata temu. Wlazły jest dla mnie najwspanialszą i najskuteczniejszą terapią na moje własne lęki i wyrzuty sumienia. Sama jego obecność mnie uspokaja, jest źródłem nieopisanej radości i wielu innych pozytywnych emocji.
- Wstajemy, panie siatkarzu, za trzy godziny macie samolot – oznajmiam mu i podnoszę się z łóżka. Składam na jego ustach jeszcze przelotny pocałunek i udaję się do łazienki.
Podczas gdy Mariusz odprawia poranne rytuały, ja przygotowuję śniadanie złożone z kolorowych kanapek i świeżo parzonej czarnej kawy. Po kilku minutach dołącza do mnie mój współlokator. Siedzimy naprzeciwko siebie, zajadając się posiłkiem i posyłając sobie ukradkowe spojrzenia. Zachowujemy się jak małe, speszone dzieci, ale żadnemu z nas to nie przeszkadza.
- Przepraszam, że znów cię zostawiam – mówi skruszony, odstawiając kubek do zlewu i łapiąc mnie za dłoń. Kuca przy moim krześle i patrzy niewinnie w moje oczy.
- Nie przepraszaj, to twój zawód – kwituję to jednym zdaniem. Widząc nadal czający się w jego oczach smutek, pomagam mu wstać z podłogi, sama również wstaję, aby się do niego mocno przytulić. Stoimy tak kilkanaście sekund, ja napawam się jego zapachem, a on kojąco gładzi moje plecy. – Przez tych kilka dni naprawdę nic mi się nie stanie. – Uśmiecham się pokrzepiająco. – Poza tym jest Rafał, Winiar zostaje, jakoś sobie poradzę – mówię z pewnością w głosie.
- Ale to ja sobie nie poradzę. Będę tęsknił.
- Masz jechać do tych przeklętych Turków, wygrać mecz i wrócić, nim się obejrzysz, dla mnie. – Uśmiecham się słodko i robię proszącą minę, a Mariusz nie może powstrzymać uśmiechu.
W poniedziałek od rana krzątam się po lokalu Rafała, pojawiam się tam z samego rana i cały czas staram się wynajdować coraz to ciekawsze zajęcia. Makowski jest zdziwiony moim zachowaniem, a ja po prostu nie chcę siedzieć bezczynnie w pustym mieszkaniu. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do bliskości Mariusza, że nie potrafię znieść psychicznie jego dłuższej nieobecności, na powrót zaczynam bać się samotności. Mój wewnętrzny irracjonalny lęk twierdzi, że związek mój i siatkarza skończy się równie tragicznie co moje uczucie do Filipa. Starając się odsunąć od siebie te głupie myśli, pogrążam się w pracy, nadrabiając zaległości z czasu, w którym unikałam Rafała jak diabeł święconej wody. Nasze relacje zdecydowanie się ociepliły, przynajmniej do momentu, w którym nasze rozmowy nie schodzą na temat Mariusza. Wówczas między nami pojawia się jakaś niewidzialna blokada, która nigdy wcześniej nie miała miejsca w naszej przyjaźni. Makowski od początku bał się tego, co mogłoby się wytworzyć pomiędzy mną i Mariuszem, jak widać słusznie, jednak nawet on nie był w stanie tego zatrzymać, to było nieuniknione.
W porze obiadowej robimy sobie chwilę przerwy, idziemy na zaplecze, żeby zaparzyć herbatę. Rafał jest nieco zestresowany, co tylko utrzymuje mnie w przekonaniu, że w końcu zdecydował się na tę naszą wyczekiwaną, poważną rozmowę. Siedzimy cicho jak trusie, wpatrując się w uciekającą z czajnika parę wodną. Gdzie te nasze niekończące się rozmowy, gdzie czasy, w których doba była za krótka, żeby omówić wszystkie sprawy? Czyżby zniknęły razem z pojawieniem się Mariusza?
- Jak ci się mieszka z Mariuszem? – Ukrywa swój wewnętrzny jad, jak tylko może, ale zbyt dobrze go znam, żeby dać się na to nabrać.
- Dziękuję, dobrze – odpowiadam równie sztucznie i upijam łyk herbaty.
- Bałagani mniej niż ja?
- Owszem, ba!, on nawet sprząta – stwierdzam, ale jednocześnie się uśmiecham, chcąc wzbudzić w Makowskim pozytywne emocje.
- Przepraszam – wyrzuca po pewnym czasie. – Zachowywałem się jak skończony idiota, ale to przez to, że bardzo zależy mi i na tobie, i na Mariuszu. Oboje jesteście moimi przyjaciółmi, oboje jesteście po przejściach, może faktycznie lepiej sobie pomożecie nawzajem, niż ja wam pomagałem.
- Ale przecież to nie tak – protestuję natychmiast. – Owszem, z Mariuszem doskonale się dogaduję, ale to nie zmienia faktu, że to właśnie ty byłeś przy mnie w najgorszym momencie mojego życia. Każdy ma prawo do popełniania błędów, ważne, żeby potrafić się do nich przyznać.
Jeszcze długo rozmawiamy i wymieniamy się informacjami na temat przebiegu ostatnich kilku tygodni, zręcznie omijając jednak temat Wlazłego. Mam niebywałą ochotę podzielić się z Makowskim swoim szczęściem, ale wiem, że to zupełnie zaburzyłoby nasze powracające na normalne tory relacje, poza tym dobrze wiem, na co się zgodziłam. Wieczór spędzam w mieszkaniu Rafała, jak za starych dobrych czasów oglądamy jakieś filmowe klasyki, rzucamy w siebie poduszkami i masowo wyjadamy ciastka z szafek. Zostaję u niego na noc, co pozwala mi uniknąć samotnej nocy spędzonej w mieszkaniu Mariusza. Rano zjadamy wspólnie śniadanie i idziemy do pracy. Przez kilkanaście godzin jest zupełnie tak samo jak przez moją przeprowadzką, ale cały czar pryska, kiedy po zakończonym wtorkowym dniu pracy ja udaję się na inne osiedle niż Makowski.
Siedzę w dresie na kanapie i gram bliżej nieokreśloną melodię na gitarze, wyczekując transmisji z meczu odbywającego się w Turcji. To jakże ambitne zajęcie przerywa mi dzwonek telefonu, odbieram, nie zwracając nawet uwagi na to, kto dzwoni.
- Liliana? – Słyszę kobiecy głos, który wydaje mi się dziwnie znajomy, ale nie przypominam sobie, do kogo należy. – Z tej strony Dagmara Winiarska. – Wszystko staje się jasne, czyli właściwie nic.
- Ekhm, cześć – odpowiadam zdziwiona, w głowie wymyślając różnorodne powody tego nagłego telefonu.
- Przepraszam, że cię niepokoję, ale mam do ciebie prośbę. Muszę jechać za chwilę do pracy, bo szef ma jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę, a Michał, jak wiesz, jest kontuzjowany i boję się zostawić go samego z Oliwierem, a jeszcze za chwilę ma przyjechać Arek. Mogłabyś do nich przyjechać, żeby im pomóc? O Paulinę się nie martw, Arka zabierze dopiero jutro popołudniu. Ja wrócę nie później jak o dwudziestej pierwszej. Będę ci dozgonnie wdzięczna.
- Jasne, nie ma sprawy – zgadzam się, zanim zdążę pomyśleć.
- Liliana, jesteś wspaniała! Jakoś ci się odwdzięczę. Dzięki wielkie, chłopcy będą na ciebie czekać.
Dopiero po kilku minutach dochodzi do mnie, w jakie bagno się wpakowałam. Przecież do Częstochowy nie ma już o tej porze żadnych autobusów, a powinnam być u nich jak najszybciej. Do Rafała nie ma sensu dzwonić, bo zaraz będzie mi prawił kazania, że nie powinnam się zgadzać na wszystko, o co ludzie mnie proszą, i jeszcze ze mną pojedzie. Wzdycham głęboko, kiedy dochodzę do wniosku, że moim jedynym ratunkiem jest samochód Mariusza. Nie wierzę, że to robię, ale jednak wsiadam za kierownicę, choć nie robiłam tego od dwóch lat, od tego pamiętnego dnia. Wiem, że to nie jest dobry moment na pokonywanie życiowych traum, żaden nie będzie dobry. Jadę wyjątkowo ostrożnie, niektórzy kierowcy się irytują, lecz ja nie zwracam na to uwagi, skupiam się na drodze i opanowaniu drżących dłoni. Po półtorej godziny pojawiam się pod domem Winiarskich, a moje nerwy są skołatane jak nigdy w ostatnim czasie, ale cała ta eskapada napawa mnie pewnego rodzaju dumą i ulgą. To dla mnie kolejna pokonana przeszkoda, która pojawiła się w moim życiu dwa lata temu.
Drzwi otwiera mi rozradowany Oliwier, za którego plecami stoi Arek. Ten drugi już po chwili wpada w moje ramiona, krzycząc, że tęsknił, a ja uśmiecham się do starszego Winiarskiego, który wygląda na zadowolonego z mojej wizyty.
- Nie wierzyłem Dagmarze, że tak łatwo się zgodziłaś, ale proszę… - Uśmiecha się w moją stronę, gdy wchodzę do salonu. – Nie wiem, po co do ciebie dzwoniła, ale w sumie chyba miała rację. Jako kaleka średnio daję sobie radę z tymi dwoma urwisami.
- Jakimi urwisami? – dziwi się Oliwier, robiąc maślane oczka, zupełnie w stylu tatusia. – Tu nie ma żadnych urwisów, no chyba, że ty, tato. – Uśmiecha się cwaniacko i wraca do zabawy z Arkiem.
Siedzimy we czwórkę w salonie i z uwagą obserwujemy przebieg meczu Skry z Arkasem. Michał emocjonuje się chyba jeszcze bardziej niż na boisku, widać, że jest podirytowany faktem, iż nie gra, jednak znajduje czas, żeby posyłać mi znaczące spojrzenia za każdym razem, gdy za długo wpatruję się w ekran, na którym pokazują Mariusza. Ja natomiast za każdym razem patrzę na niego pobłażliwie i kręcę przecząco głową, jednak on i tak wie swoje. Na szczęście bełchatowianie wygrywają całe spotkanie 3:1, co daje im sporą zaliczkę na rewanż u siebie, więc wszyscy są radośni i zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Chłopców zaraz po meczu kładziemy do łóżek, a potem siadamy zmęczeni w salonie, choć ja powinnam już wracać do domu.
- Chyba będę się zbierać – mówię, patrząc wymownie na zegarek.
- Gdzie będziesz o tej porze jeździć? Chcesz skończyć tak jak ostatnio? Nie ma mowy, zostajesz na noc, możesz spać w pokoju z Arkiem, jest tam jeszcze jedno łóżko. Pojedziesz rano i nie chcę słyszeć żadnej odmowy.
- Z tobą nie da się dyskutować, prawda? – pytam, żeby stracić już wszelką nadzieję.
- Nie w tym temacie. Możemy natomiast podyskutować o twoich relacjach z Mariuszem. – Uśmiecha się cwaniacko, a ja wciągam głośno powietrze i obsuwam się w fotelu.
- Nie ma o czym dyskutować, jesteśmy przyjaciółmi, nic więcej – oznajmiam, starając się ukryć swoje zdenerwowanie.
- Po co z tym walczysz? Zupełnie was nie rozumiem, przecież na kilometr widać, że coś was do siebie ciągnie, a wy się przed tym bronicie jak Polacy przed napaścią Niemców.
- Nie mamy się przed czym bronić.
- Oszukujesz bardziej siebie czy mnie? – pyta wyraźnie zdenerwowany.
- Czy ty właśnie sugerujesz, że mam pomóc twojemu przyjacielowi w zdradzie żony?
- On już dawno ją zdradził… - Michał specjalnie wstrzymuje głos, żeby obserwować moją reakcję, która wyraźnie mu się podoba, bo uśmiecha się i ciągnie dalej: - Mentalnie. W dniu, w którym pierwszy raz cię ujrzał.
Już chcę coś odpowiedzieć, ale słyszę dźwięk przekręcanego w zamku klucza, a w drzwiach po chwili staje Dagmara, która uśmiecha się delikatnie na nasz widok.
- Chłopcy śpią? – pyta na wstępie, na co oboje potakujemy twierdząco głowami.
- Chcesz herbaty? – proponuję, chcąc uciec od gromiącego spojrzenia Winiarskiego.
- To chyba ja powinnam ci to zaproponować.
- W takim razie możemy ją zrobić we dwie.
Ja zajmuję się wstawieniem wody, a Dagmara robi kilka kanapek na kolację, żeby wiecznie głodny Winiarski mógł zaspokoić swoje potrzeby. Winiarska co chwilę chrząka znacząco, a ja czuję na sobie jej wiercące spojrzenie. W końcu nie wytrzymuję.
- Obydwoje się na mnie dzisiaj uwzięliście? – pytam rozgniewana, a Dagmara lekko się uśmiecha.
- To nie tak, Lilka. Wybacz, ale po prostu martwimy się o Mariusza…
- Nie martw się, nie zgwałcę go – prycham.
- Oj, przecież to nie o to chodzi.
- A o co?!
- Liliana, nie unoś się tak. – Do akcji wkracza Michał. – Chcemy ci tylko powiedzieć, że… - Po raz pierwszy widzę, żeby Winiarski nie wiedział, co powiedzieć.
- Że powinniście z Mariuszem spróbować – dokańcza za niego Dagmara. – On naprawdę coś do ciebie czuje, dawno się tak nie zachowywał, znaczysz dla niego bardzo wiele i nawet ja, chociaż Paulina jest moją przyjaciółką, czuję, że może się wam udać.
- Po co to robicie? – pytam nieco łagodniej, zszokowana ich słowami.
- Z czystej dobroci serca – odpowiada Michał i przytula mnie do siebie, na co jego żona stwierdza, że czuje się zazdrosna. Wszyscy troje wybuchamy śmiechem i zabieramy się za jedzenie kolacji.
Spędzamy przyjemny wieczór, nie wracając już do tematu mnie i Mariusza. Jestem ciągle w głębokim szoku po tym, co mi powiedzieli, jednak nie jestem do tego wszystkiego aż tak przekonana jak oni. Nie mówię im, jak jest naprawdę. To przyjaciele Mariusza i to on zdecyduje czy i kiedy im powie. Trzeba jednak przyznać, że ich słowa rozwiały zupełnie moje wątpliwości, potrzebowałam takiego dziwacznego potwierdzenia z ust osób trzecich, że to wszystko ma sens.
Następnego ranka Winiarski proponuje, żebym zabrała Arka ze sobą do Bełchatowa, żeby zrobić Mariuszowi niespodziankę. Ja się waham, ale spontaniczna radość malca przekonuje mnie do tego pomysłu, a Michał z Dagmarą obmyślają plan, jak ukryć to wszystko przed Pauliną. Przez kilka następnych godzin doskonale bawię się z synem Mariusza, przygotowując obiad dla naszego zwycięzcy, a mój nastrój jest jeszcze cudowniejszy, gdy widzę minę Wlazłego na widok Arka. Atakujący szepcze nieme: „Dziękuję” w moją stronę, tuląc do siebie synka, a ja uśmiecham się szeroko, bo jego radość, to moja radość.

~*~

Repugnance: Dzień dobry, kochani. Przepraszam bardzo za kolejny poślizg. Miałam dodać już wczoraj rozdział, ale mój komputer odmówił posłuszeństwa i pozostałam tylko z internetem w telefonie, a jednak przepisywanie rozdziału nie figurowało na mojej liście marzeń ;) Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie bardzo źli. Jeśli chodzi o naszą kadrę - wierzę w nich dalej i czuję, że jeszcze dadzą nam powody do radości. Do następnego (oby już zgodnie z planem) :*
Commi: Witajcie :) Ja latałam po lekarzach, więc też dopiero dziś znalazłam chwilkę, musicie nam wybaczyć. To jest jeden z tych rozdziałów, w których nie wiedziałam, co piszę. To też spróbujcie mi wybaczyć. A w chłopaków również nadal wierzę, chociaż niepokoją mnie wieści dochodzące z naszego obozu... Do kolejnego rozdziału.:*

15 komentarzy:

  1. Fajne jest w nich to, że nie próbują na siłę przeskoczyć jakiegoś etapu w ich życiu. Walczą dzielnie, i coraz bardziej mam wrażenie,że ciągną wózek w tą samą stronę. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że szczęściem człowieka jest drugi człowiek. Mam nadzieję, że nie tylko Lilka zgodzi się spróbować,ale, że Mariusz o nią zawalczy. Bo widać, że na prawdę warto :)
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja to już się boję co na to Paulina. Ale nagle wszyscy chcą, wiedzieć co u Mańka i Lilki;) Zobaczymy co tam dalej u nich się będzie działo;) pozdrawiam i czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czego by tu nie mówić Maniek jet kochany i chyba pierwszy raz tak spokojny. Zdecydowanie obecność Lilki kojąco na niego wpływa, zresztą, w drugą stronę to samo. Nie chce powiedzieć Winiarowi no ale nic dziwnego że boi się mu powiedzieć "Jestem z Lilką, ale się ukrywamy, więc sza! A co u Ciebie?".
    Lilka się otwiera, genialnie. Choć Winiarowe "Chcesz skończyć tak jak ostatnio trochę mnie przeraziło... Po chwili zrozumiałam dopiero że chodziło o napad, nie wypadek. Winiarscy są świetnymi przyjaciółki dla Mańka, życzą mu szczęścia i chcą pomóc z Lilką, ale nie nachalnie. Podoba mi się to ich nastawienie. Ogółem przyjemna rodzinka. Faaaaajni oni są wszyscy. ♥ Rafał wariuje ale liczę, że mu przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję,że po namowach Dagmary i Michała, Mariusz i Lilka w końcu zdecydują się obwieścić światu, że są razem i są szczęśliwi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. : )
    Mam nadzieję, że teraz Mariusz i Lilka nie będą się ukrywać, a ich miłość będzie kwitła. Trochę to banalnie zabrzmiało, ale trudno. : )
    Do następnego.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to dobrze, że wszystko się powoli układa. Oby już tak zostało.
    Pewnie się powtarzam, ale uwielbiam to, jak piszecie. Fajnie, że Lilka i Maniek nie spieszą się zbytnio. Ich relacje są wyjątkowe i aż miło się czyta, że w kończu są szczęśliwi :) Nawet Rafał milszy jakiś. Przynajmniej dopóki nie pozna prawdy o nich :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja nie chcę wracać już do wspomnień tych złych z tego sezonu :( To co powiedział Winiar, że kiedyś to ich się każdy bał, a teraz oni się boją każdego to odzwierciedlenie sytuacji w skrze z minionego sezonu.. Dziewczyny jesteście genialne, bo jeszcze się z czymś takim nie spotkałam, a na prawdę dużo już w swoim krótkim życiu przeczytałam ;) gratulacje wielkie składam i biję pokłony :D
    Dlaczego to co jest napisane w kilku ostatnich zdaniach nie mogło by już trwać wiecznie... Znaczy się chodzi mi o to, że Arek mógłby zamieszkać z Mariuszem i Lilą, którzy wreszcie niechże się do tego związku przyznają noo...
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*
    Ps. Zapraszam serdecznie na 20 na http://add-me-wings.blogspot.com/ oraz na 12 na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. i wreszcie czytamy o uroczej parze :) skoro nawet Winiarscy to popierają, to chyba wszystko jest w porządku. martwię się o naszych chłopców, ale wierzę, że wreszcie im się uda.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wierzę w naszych i będę wierzyła do samego końca;) Cieszę się,że Maniek i Lilka w końcu zrozumieli,że nie warto uciekać przed uczuciem i się ujawnią;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przed dobrymi przyjaciółmi ciężko jest ukryć jakąkolwiek tajemnice. Nie dziwie się ze Michał podejrzewa u Mariusza gorące uczucie do Lilianny. Oboje z Lil powinni usiąść i pogadać o tym co wydarzyło się w domu Winiarskich i o ich propozycji. Ok obiecali sobie ze ich związek nie wyjdzie po za ściany mieszkania, ale okłamywanie przyjaciela raczej też fer nie jest. Skoro Winiarscy nie maja nic przeciwko ja bym ich wtajemniczyła. Rafał to znów inna sprawa, on na Mańka jest jakoś dziwnie cięty, wiec tu sprawę bym odroczyła. Lil i Mariusz dają radę razem, ale z czasem naprawdę to ukrywanie stanie sie uciążliwe ie tylko dla otoczenia ale i dla nich samych

    OdpowiedzUsuń
  11. Dagmara i Michał chcą dla nich dobrze. Obydwoje dostrzegają to co rodzi się po między Lilką i Mańkiem. Powtarzam to od dawna, ale obydwoje zasługują na szczęście po tym co przeszli. Na Mariusza czekała wspaniała niespodzianka po powrocie do domu. Nie spodziewał się zastać swojego synka ;) Ciekawe jak Daga i Michał wytłumaczą to Paulinie?

    OdpowiedzUsuń
  12. Okłamywanie przyjaciół tak dobrych jak Winiarscy nie jest fer tym bardziej, że nie są anty więc warto było im powiedzieć. Rafał niestety się nie bardzo nadaje do wtajemniczenia bo on jakoś od początku cięty na Mariusza.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Coś z tych konspiracji wyniknie, na pewno. Obawiam się tylko, że to będzie coś nie koniecznie dobrego.
    Pozdrawiam Was obie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że związek Lilki i Mariusza ma poparcie w Dagmarze i Michale. Widać, że Winiarskim zależy na szczęściu przyjaciela. Nie ważne już, czy z Pauliną, czy z inną kobietą. A ja bardzo się cieszę, że oboje odnaleźli swoje szczęście w sobie nawzajem. :)

    OdpowiedzUsuń